niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział pierwszy

Drogi Olimpie, uwierzysz?
Olimpie pokochasz?
Olimpie znajdziesz?
Olimpie uratujesz?
Olimpie zabłyszcz.
Kometa.

~
Siedziałam przed biurkiem ojca, który zawzięcie pisał list do Williama, mojego drogiego kuzyna, choć ojciec chciał koniecznie porozmawiać – musieliśmy czekać na moją rodzicielkę, spóźniała się już kilkanaście minut. Zerknęłam na okno z utęsknieniem, chciałam w końcu wyjść z tego odpychającego gabinetu. Usłyszałam głośne stukanie obcasów. Matka! Obróciłam się mimowolnie, a kąciki ust uniosły się nieznacznie, oczy zabłyszczały z radości; czułam, że już za kilka minut wyjdę z tego obskurnego pomieszczenia i wydostanę się z sideł rodzicieli. Usiadła na oparciu fotela, na którym siedział ojciec, a sama ja usiadłam wyprostowana jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. Ojciec spojrzał na mnie zmartwiony, a matka lustrowała mnie swoimi zagubionymi tęczówkami. Wiedziałam, że stało się coś niedobrego. Złe wiadomości? Oby nie, choć wiedziałam, że tak naprawdę jest inaczej.
– Beatrice… – zaczęła nieszczęśliwym tonem rodzicielka. Spojrzałam na nich nie rozumiejąc, nic a nic, o co im chodzi. Wzięłam głęboki oddech. Rozejrzałam się dookoła, unikając ich spojrzeń; zagubionych, przerażających i smutnych. Byli tacy… przygnębieni, że nie miałam nawet siły im przerywać.
– Mamy do Ciebie dobrą i złą wiadomość – szepnął niewyraźnie ojciec. Zalała mnie fala nieprzyjemnego dreszczu, zrobiło mi się momentalnie zimno, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Serce zaczęło bić szybciej.
No mówcie!, zawołałam zrozpaczona w myślach. Nigdy, ale to nigdy nie lubiłam złych wiadomości, choć mała iskierka nadziei w wewnątrz mnie – ujawniła się. Nie śmiałam nawet odzywać się. Chciałam by w końcu powiedzieli co im na sercu leży.
– Zaczniemy od złej, cóż… pamiętasz bal? Gdzie przetańczyłaś cztery tańce z księciem Sebastianem z Veltany? – zaczęła wypytywać mnie matka, a ja tylko kiwnęłam głową, wiedząc o kogo chodzi. Nigdy nie przepadałam za dwudziestolatkiem. Przerażało mnie jego spojrzenie i ten bezczelny uśmieszek. Trafiłam na narcyza? Choć muszę przyznać, że mężczyzna poruszał się z gracją, czego mógłby pozazdrościć  nawet model. – Musimy przekazać ci, że zdecydowaliśmy z ojcem wydać cię za mąż. To właśnie książę Sebastian ma zostać twoim mężem. Mimo, że jesteś młoda chcemy wyprawić ślub jak najszybciej. – Dodała drżącym głosem, a ja z niedowierzaniem spoglądałam na nich. Wybuchnąć czy nie? Oto jest pytanie.
Poczułam się sprzedana. Tak sprzedana, załamana i poirytowana. Gniew chciał zawładnąć moim ciałem, duszą i myślami. Jak oni to sobie wszystko wyobrażali? Nie rozumiałam ich toku myślenia, przecież mam całe życie przed sobą.
Bezsilność.
– Słucham? Co wy sobie wyobrażacie, że wyjdę za mąż w wieku szesnastu, czy siedemnastu lat? – zawołałam załamanym głosem. Zaczęłam drżeć, a po policzkach poleciały łzy.
– Tak córeczko, nie mamy innego wyjścia.
Powiedział mój rodziciel. Szybko wyszłam z gabinetu ojca, potrącając tym służbę. Energicznie trzasnęłam drzwiami, po czym poszłam do pokoju. Byłam załamana, miałam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok. Chciałam żyć po swojemu. Niestety nie jest i nie było mi to dane.
Nadzieja. Wolność. Bezsilność. Pomóż mi.

Dochodząc do pokoju, zerknęłam za siebie, napotkałam niepewne spojrzenie mojej młodszej siostry Eugenii. Pokręciłam tylko głową przecząco i weszłam bez słowa do pokoju, zamykając się tam na resztę dnia. Siadając na parapecie, pogrążyłam się w zadumie.

~~

Eugenie spoglądała na rodziców zaciekawiona. Widząc ich nietęgie miny, miała ochotę się roześmiać. W końcu nie do końca wiedziała o co chodzi. Jej uśmiech nie udzielił się nikomu, denerwowali się jak nigdy wcześniej, przynajmniej tak myślała trzynastolatka. Rozejrzała się dookoła wypatrując swojej siostry Beatrice, uniosła tylko brew, gdy jej nie dostrzegła. Humor momentalnie się jej zmienił.
– Gdzie jest Ice? – spojrzała na rodziców, a drzwi jak na zawołanie otworzyły się, a w nich pojawiła się Beatrice  nikogo nie zaszczycając spojrzeniem. Niedbałym krokiem doszła do swojego miejsca i usiadła na nim wygodnie, po chwili zaczęła konsumować jedzenie.
– Przepraszam, możecie mi powiedzieć o co chodzi? Coś się stało, prawda? Tylko nie chcecie mi o tym powiedzieć – powiedziała zniecierpliwiona Eugenie. Patrząc to na siostrę, to na rodziców poczuła się osobą, którą wykluczali spoza wszystkich ważnych rozmów. Choć miała tylko trzynaście lat rozumiała więcej, niż jej rówieśniczki. Była nazywana „wszystko wiedzącą Enią”, wszystko wiedziała począwszy od maleńkich plotek kończąc na problemach finansowych ludności w Yorku.
Odłożyła swój widelec i nóż na bok, czekając aż ktoś jej odpowie o co chodzi.
– Siedź cicho.
Mruknęła w końcu jakby do siebie Beatrice. Starszyzna spojrzała na swoją starszą latorośl smutnym wzrokiem. Obydwoje milczeli, choć wiedzieli, że Eugenie zacznie wypytywać, aż do skutku.
– Beatrice wychodzi za mąż – powiedziała Sarah, spoglądając na swoje córki zatroskanym, acz zrozpaczonym wzrokiem. Eugenie otworzyła szeroko usta zaskoczona. Czuła, że Ice nie było to wcale na rękę. Usłyszała tylko trzask. Sztućce znalazły się momentalnie na talerzu, a ręka Beatrice wylądowała na szklance z sokiem pomarańczowym, przez co wylała go na śnieżnobiały obrus. Następny trzask; tyle, że drzwiami.
Biedna Bea, oj biedna, przeleciało trzynastolatce przez myśl.

~~~

Zajrzę w głąb duszy.
Tam znajdę odpowiedź.
Kometa.

~~~~

Przechadzając się po ogrodzie, rozmyślałam nad tym co straciłam, co zyskałam i to co zgubię; bądź zdobędę. Po drodze do ołtarza będę gubić swoje marzenia, swoje uczucia; swoje wewnętrzne piękno. Swoją wolność, przeleciało mi nagle przez myśl.
Znowu uczucie bezsilności, zguby pociągnęło mnie w skrajność. Czułam się zagubiona w wielkim świecie, tylko czemu ja to tak przeżywam…? Przecież wiedziałam, że to kiedyś się stanie.
Pomocy…


*
Witam serdecznie w niedzielną noc(?), tak więc... błędów nie sprawdzałam - przepraszam za najróżniejsze błędy, ale po prostu... tak mam, o. Następny rozdział już za tydzień, przynajmniej spróbuję się "spiąć" i napisać coś. Dobranoc ;*.

Wyrazów: 843.
Stron: 2.

5 komentarzy :

  1. bardzo mi się podoba pomysł na opowiadanie.
    rozpoczęłaś je tak, że naprawdę z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział. :)
    błędów kilka znalazłam, ale przecież nie będę Ci ich wypominać. :D nie pisownia jest w opowiadaniu najważniejsza.
    w sumie... patrząc na księcia Sebastiana nie rozumiem, dlaczego Beatrice się martwi :3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, ogólnie miałam wiele pomysłów na tego bloga i niby mam wszystko zaplanowane, acz zawsze nie mogę się powstrzymać by dodać następne "trzy gorsze", rozdział jest krótki, ale... jaram się, że cokolwiek napisałam. xD
      Ach, błędy... mówiłam, że są - sama je zauważyłam, ale dzisiaj już nie mam siły ich poprawiać, gdybym była aktywniejsza... hm, wyszłoby coś z tego, ale jak na razie... postój. xD
      Wiesz Beatrice jest trudnym charakterkiem, odzwierciedla kawałek mnie samej, ale zdecydowanie chodzi jej o to, że jest za młoda i chce się nacieszyć wolnością. :)

      Usuń
  2. Mi się bardzo podobają imiona. Ja mam właśnie zazwyczaj z tym problem. Beatrice<3 Sebastian<3 Eugenie<3

    PS. Chyba przesadzam... Ale dialogi mi się bardzo podobają i pomysł zamążpójścia z woli rodziców. Czekam na rozdział 2.

    OdpowiedzUsuń
  3. och, nowy szablon! :) śliczny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początek podoba mi sie szablon.
    Jest taki tajemniczy a patrząc na dziewczynę można sobie wyobrazić z powodzeniem bohaterkę.
    Czytając czuje się mile zaskoczona.
    Wspaniałe opisy i dialogi, które wiele wprowadzają do rozdziału.
    W dodatku postać Beatrice... nie wiem czemu ale mam wrażenie ze z kimś mi się kojarzy, ale to tylko moje własne odczucia osoby żyjącej w świecie HP;)
    sam pomysł również mi się podoba.
    najgorsze są początki, ale nieźle z nich wybrnęłaś.
    Literówek kilka wyłapałam, ale nie są tak rażące.
    Mi samej się zdarzają a według mnie możesz być śmiało z siebie dumna.
    http//niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń